15 kwietnia

Gdzie kończy się brak wyobraźni, a zaczyna głupota?

Źródło: publicdomainvectors.org
Około rok temu (gdy rudy był jeszcze szczeniakiem) podczas spaceru spotkała nas niemiła przygoda. Na wiejskiej dróżce Mango został zaatakowany przez psa. Biedny malec w panice szarpnął się tak mocno, że urwał smycz (taśmową Flexi) i sprintem poleciał prosto do domu, pod którym na mnie czekał.
Dzisiaj Mango ponownie został zaatakowany przez tegoż psa. Żeby było śmieszniej - w tym samym miejscu. Tyle że tym razem był z nim właściciel. Ale chwileczkę...
Pozwólcie, że krótko scharakteryzuję agresora. Znam go z widzenia, to pies łańcuchowy, który za każdym razem na nasz widok szczeka przeraźliwie i krztusi się na uwięzi. Biedak.
Wracając do opisu naszego dzisiejszego spaceru...
Gdy pies zaatakował, Mango w pierwszym odruchu zaczął biegać w kółko jak szalony (aha, swoją drogą, rudy i tym razem prowadzony był na smyczy). Właściciel wołał zwierzaka (co oczywiście nie przyniosło żadnych rezultatów). Rudzielec tymczasem zatrzymał się i zaczął odpierać ataki przeciwnika.
Na marginesie, wiele razy rudy był atakowany przez inne psy, ale dziś po raz pierwszy zrobił coś w samoobronie. Nie wiem, czy się cieszyć, czy smucić.
Tak więc whippet się bronił, pies atakował, ja starałam się jakoś ogarnąć sytuację, a tymczasem właściciel agresora zaczął się oddalać w górę ścieżki. Początkowo się tym zirytowałam, ale później dotarło do mnie, że chciał w ten sposób zachęcić psa do podążania za sobą. Staniem i wołaniem nic by nie wskórał. Co nie zmienia faktu, że pies zaprzestał ataku dopiero w momencie, gdy udało mi się wkroczyć do akcji i wziąć Mangusia na ręce. Na szczęście rudemu nic się nie stało.
Jestem strasznie wkurzona tym, co się dzisiaj wydarzyło. Aż nie wiem, od czego zacząć.
Po pierwsze, zupełnie nie rozumiem, jak można w ogóle trzymać psa na łańcuchu, ale to temat na osobny post.
Inna sprawa, że psy agresywne, nad którymi właściciele nie mają żadnej kontroli, swobodnie latają sobie po wsi. Przez osobniki temu podobne, musieliśmy wraz z Mango zrezygnować z wielu bardzo fajnych tras spacerowych.
Co do zaistniałej dnia dzisiejszego sytuacji - zapomniałam dodać, że pies podążał dróżką nieco z tyłu, za właścicielem, który zresztą również niespodziewanie wyłonił się zza zakrętu. Minęliśmy się i dopiero wtedy dostrzegłam psa. Człowiek mógł mnie, kurczę, poinformować, że jest ze stworzeniem gatunku Mango. Wtedy byłabym przygotowana i zobaczywszy z kim mam do czynienia, może zdążyłabym zareagować i wziąć rudzielca na ręce. Tyle że właściciel najwyraźniej nie znał swojego łańcuchowca wystarczająco dobrze i nie przyszło mu do głowy, że jest on w stanie zaatakować pobratymca (mimo iż ten, uwiązany, darł japę na każdego przechodnia). Pewnie był wręcz z siebie dumny, bo po kilku miesiącach wybrał się na spacer z psem (sami wiecie, niektóre wiejskie psy nie są w ogóle spuszczane z łańcuchów).
Jakiś czas temu Natalia pisała na swoim blogu o ludzkim braku wyobraźni. Zdecydowanie się z nią zgadzam, choć to, z czym się dzisiaj zetknęłam, określiłabym raczej mianem głupoty. Po prostu.
Nie znasz swojego psa, nie wiesz jak reaguje na inne zwierzęta - nie spuszczaj go ze smyczy.
W gruncie rzeczy, znam kilka psów wolno chodzących po wsi, które są agresywne. A ich właściciele wiedzą o tym, ale... olewają to. Najlepiej. Najwygodniej. Dobrze, dobrze, jest jednak pewien szczegół - spotkany przez nas zwierzak zagroził zdrowiu i życiu Mango. Ale przecież to tylko pies...

Ludzka bezmyślność mnie przeraża.

Temat nie został wyczerpany.

Dzielcie się swoimi przemyśleniami w komentarzach.



9 komentarzy:

  1. Są ludzie zupełnie niezwiązani ze swoimi zwierzętami, coś w stylu relacji "pies ma pilnować domu i tyle". Po prostu inna hierarchia wartości. Niemniej jednak zgadzam się z Tobą - za psy powinno brać się odpowiedzialność, szczególnie w miejscach uczęszczanych przez innych. Nieważne czy zaatakuje innego psa czy człowieka - liczy się sam fakt zaatakowania. Niektórzy tego najwidoczniej nie rozumieją.
    Masz świetnego bloga - sam fakt, że pisze go osoba z pasją sprawia, że świetnie się go czyta. Pozdrowienia z drugiej strony płotu! :)
    Justyna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Mango... Dobrze, że mu nic się nie stało. Właściciel tego psa naprawdę był bardzo nieodpowiedzialny. Jeśli nie panuje nad psem to powinien go mieć na smyczy, moja Nela może i nie gryzie obcych psów czy ludzi ale wobec niektórych jest nieufna i potrafi warknąć, więc unikam złych sytuacji i spuszczam ją ze smyczy np. w lesie czy na polach albo ranem nad jeziorem jak jest mało ludzi - a jak widzę jakiegoś spacerowicza to odwołuję ją i biorę na smycz, wolę dmuchać na zimne :P Zgadzam się z Tobą - jak można trzymać psa na łańcuchu, pewnie po części też z tego powodu jest agresywny.
    http://cztery-lapy-jeden-nos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Masakra... Mój Mały Biały został pogryziony 2 razy przez inne psy. Raz było to przy mnie. Uważaj też na siebie, ponieważ pies, który zaatakował mojego piesa, innym razem rzucił się też na mnie.
    Ludzie nie mają pojęcia, co to znaczy odpowiedzialność za swojego psa, co taki pies może zrobić.

    Pozdrawiamy, J&T!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szaleństwo :( Też spotkała mnie taka sytuacja, a ucierpiał w tym i mój whippet i moja noga. Dobrze, że nic wam się nie stało i oby nie doszło więcej do takich sytuacji, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie po prostu aż łzy mi lecą na wiadomość, że jeszcze są ludzie, którzy trzymają psy na łańcuchu. Była u mnie kiedyś taka sytuacja pies trzymany na krótkim łańcuchu 24 godziny na dobę, a właściciele wraz z małym dzieckiem w domu. Oni chyba w ogóle nie mają serca. Przecież pies ma takie same uczucia jak ich dziecko, potrzebuje towarzystwa i swobody. Szczególnie takie sytuacje bardzo mnie wkurzają. No faktycznie głupio wyszło z tym pogryzieniem, pozdro!
    http://pani-nataszowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkamy na wsi, tutaj psy w większości trzymane są na łańcuchu albo chodzą luzem...

      Usuń
  6. Zgadzam się z tobą. U mnie tak (na szczęście) się nie wydarzyło, ale już dużo o tym słyszałam.
    Za to na moim osiedlu chodził kiedyś taki czarny kundelek. Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie przyczepiał się do kogoś i za nim nie łaził :/ raz tak się przyczepił do mnie i do Chilli że prawie z nami do domu wszedł. Myślę że ludzie powinni bardziej uważać na swoje psy.
    Pozdrawiamy
    Naszepsiaczkilove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń