25 listopada

Gryzak z poroża jelenia od e-rogi.eu - recenzja

Gryzak z poroża jelenia od e-rogi.eu - recenzja

Naturalne gryzaki dla psów (tak zwane suszki) znamy i lubimy od dawien dawna. Posiadają liczne zalety. Jedną z nich jest bardzo wysoka smakowitość - nawet niejadek Mango ma bzika na ich punkcie. Kolejny nieoceniony atut: są w stanie zająć psa na jakiś czas - kilka minut czy godzin. Niejednokrotnie pochłonięcie suszka to kwestia nawet paru dni codziennego gryzienia. Brzmi świetnie, prawda? A może być jeszcze lepiej - wystarczy zaopatrzyć się w... gryzak z poroża jelenia.


Na tle innych naturalnych gryzaków poroże jelenia wyróżnia się pod wieloma względami. Przede wszystkim zazwyczaj starcza na kilka miesięcy. Dodatkowo nie kruszy się, nie brudzi, nie wywołuje alergii i posiada delikatny, niedrażniący zapach (w przeciwieństwie do większości naturalnych gryzaków, które śmierdzą okrutnie).

Gryzak z poroża jelenia to produkt całkowicie naturalny, bogaty w minerały i składniki odżywcze. Doskonale wpływa na stan zębów psa, poleruje je i zapobiega osadzaniu się kamienia nazębnego.

Producent podkreśla, że podczas przygotowania gryzaka nie ucierpiało żadne zwierzę - poroże pozyskiwane jest w sposób naturalny i pochodzi z corocznych zrzutów.


Sklep e-rogi.eu w swojej ofercie posiada gryzaki mniejsze i większe - wymiary naszego to 125 g i 15 cm. Generalnie różnorodność jest dosyć spora - na tę chwilę najlżejsze z dostępnych poroży waży 43 g, najcięższe zaś - 225.
Wszystkie kawałki rogów są czyszczone naturalnymi środkami oraz sterylizowane parą wodną, mają oszlifowane ostre krawędzie i nie zawierają przewierceń, w których mogłyby zaklinować się kły pupila. Wiadomo - bezpieczeństwo przede wszystkim.


Do testów podeszłam pełna optymizmu - produkt zapowiadał się naprawdę obiecująco. Niestety Mango nie okazał większego zainteresowania porożem. Co prawda miał do niego kilka podejść, wszystkie jednak zawsze kończyły się tak samo - po zaledwie paru minutach pies rezygnował z gryzaka, który do tej pory leży właściwie nietknięty, a minęło już 1,5 miesiąca. Na dzień dzisiejszy z żalem stwierdzam, że poroże nie spełnia swojego zadania. Jeśli coś w tej kwestii ulegnie zmianie, zedytuję post.


Podsumowanie
Bardzo podoba mi się koncepcja gryzaka, który starczy psu nawet na kilka miesięcy i posiada przy tym również wiele innych zalet, dlatego poroże jelenia uważam za naprawdę warte uwagi. Niestety nie jest to produkt uniwersalny - nie każdemu psu do gustu przypadnie tak twardy gryzak. U nas się nie sprawdził, chociaż wierzę, że Mango jeszcze się do niego przekona. Czas pokaże.

Jeśli macie jakieś doświadczenia z tego typu gryzakami, koniecznie podzielcie się nimi ze mną w komentarzu.

Recenzja powstała we współpracy z e-rogi.eu.


10 listopada

Pierwszy pies - najlepszy nauczyciel

Pierwszy pies - najlepszy nauczyciel

Doskonale pamiętam dzień, w którym odebraliśmy Mango z hodowli. Miałam 13 lat. Byłam podekscytowana, a zarazem przekonana, że wzorowo poradzę sobie z opieką nad szczeniakiem i wychowam go na cudownego psa. W końcu decyzję o wyborze rasy podjęłam bardzo świadomie, maksymalnie dopasowywując ją do swojego trybu życia, możliwości oraz doświadczenia. Dodatkowo od kilku lat namiętnie zaczytywałam się w książkach i czasopismach o tematyce kynologicznej. Wiedziałam wszystko, co niezbędne, a przynajmniej tak mi się wówczas wydawało. Cóż więc mogło pójść nie po mojej myśli?
Uśmiecham się, pisząc te słowa, bowiem życie bardzo szybko udowodniło mi, że choć potrafię nauczyć szczeniaka siadania czy kładzenia się na komendę i posiadam najważniejsze informacje z zakresu pielęgnacji, żywienia oraz aktywności fizycznej, tak naprawdę brak mi podstawowej wiedzy i umiejętności. Mango bezlitośnie pozbawił mnie złudzeń odnośnie wychowania czworonoga. Bywał naprawdę nieznośny i nieźle dał mi się w kość. Naszą największą bolączkę stanowiły ucieczki. Na szczęście udało nam się uporać z tym problemem, jednak za różowo być nie mogło - po jakimś czasie znać o sobie dały braki socjalizacyjne. Dodatkowo okazało się, że sport, na którym tak bardzo mi zależało - dogfrisbee - jest praktycznie poza naszym zasięgiem - niestety Mango kompletnie nie podzielał mojego entuzjazmu, kategorycznie odmawiając zabawy dyskami. A to i tak pikuś w porównaniu z wcześniej już wspomnianymi problemami spowodowanymi brakiem odpowiedniej socjalizacji w szczenięctwie.
Wielokrotnie załamywałam ręce, przeklinając dzień, w którym zdecydowaliśmy się na kupno Mango. Wylałam niezliczoną ilość łez z powodu tego małego urwisa. Czułam się straszliwie bezsilna.
Aktualnie, z perspektywy czasu, jestem niesamowicie dumna z naszych postępów - a poczyniliśmy ich sporo, na różnych płaszczyznach - i uważam, że lepszego pierwszego psa niż Mango nie mogłam sobie wymarzyć. Rudy nauczył mnie naprawdę dużo. Dzięki niemu wiem, na co w przyszłości, przy kolejnym czworonogu, zwrócić szczególną uwagę, położyć największy nacisk i jakich błędów się wystrzegać. Whippet pomógł mi poszerzyć szkoleniowe horyzonty i zdobyć masę wiedzy praktycznej. Bardzo to doceniam.

Początki życia z psem pod jednym dachem - nie ważne, kupionym czy z adopcji - zawsze stanowią wyzwanie, mniejsze bądź większe. W końcu musimy odnaleźć się w zupełnie nowej dla siebie roli właściciela tego zwierzęcia. Nic dziwnego, że popełniamy mnóstwo błędów. Oczywiście wiedza teoretyczna jest nie tyle niezwykle istotna, ile wręcz niezbędna, jednak nigdy nie będzie w stanie zastąpić lat praktyki, których wtedy jeszcze nie posiadamy. Pierwszy pies z automatu staje się naszym królikiem doświadczalnym - to na nim testujemy różne metody szkoleniowe i wychowawcze czy techniki żywienia. Niestety błędy popełnione przez początkujących psiarzy często niosą za sobą nieprzyjemne konsekwencje - i tak rodzą się problemy. Może to tylko moje spostrzeżenie, ale spory odsetek psów problemowych stanowią właśnie pierwsze czworonogi swoich właścicieli. Cóż, jednak doświadczenie dużo daje. Oj, dużo.


Praca z psem problemowym uczy cierpliwości oraz umiejętności dostrzegania nawet minimalnych postępów i cieszenia się nimi, a także daje ogromną satysfakcję, której nie da się porównać z niczym innym. Równocześnie zazwyczaj wiąże się z wieloma wyrzeczeniami i jest trudnym, często bolesnym doświadczeniem. Ja jednak nie żałuję, że trafił mi się czworonóg taki, a nie inny - bardziej zrównoważony, łatwiejszy, lepszy.
Wśród psiarzy funkcjonuje popularne powiedzenie głoszące, że dostajemy takiego psa, jakiego potrzebujemy, a nie takiego, jakiego chcemy mieć. I coś w tym zdecydowanie jest.

Naprawdę warto spojrzeć na swojego pierwszego psa jak na najlepszego nauczyciela, nie źródło problemów, nawet jeśli takowe sprawia. Prawdopodobnie zawdzięczacie mu więcej, niż Wam się wydaje.