04 sierpnia

Puller - recenzja

Puller - recenzja

Puller to zabawka, która szturmem podbiła serca psiarzy na całym świecie i mimo upływu lat wciąż nie traci na popularności. Za granicą organizowane są nawet zawody z jej udziałem. Postanowiłam na własnej skórze przekonać się, w czym tkwi fenomen tego niepozornego fioletowego ringo.

Zanim przejdę do części właściwej, czyli swojej opinii, chciałabym krótko przedstawić recenzowany produkt.
Puller jest intensywnie fioletową obręczą wykonaną z gęstej, zwartej pianki i dostępną w aż 5 rozmiarach: micro, mini, midi, standard i maxi. Oryginalnie Pullery sprzedawane są w zestawach składających się z dwóch sztuk zabawki (wyjątek stanowią Pullery maxi - do kupienia pojedynczo), jednak coraz więcej sklepów umożliwia nabycie jednego ringo (niezależnie od rozmiaru).


 
Na przetestowanie i zrecenzowanie naszego Pullera w rozmiarze midi dostaliśmy dwa tygodnie. Nie da się ukryć, że nie jest to zbyt długi okres czasu, dlatego jeśli w ciągu kilku najbliższych miesięcy moja ocena zabawki ulegnie zmianie (albo po prostu najdą mnie nowe spostrzeżenia na jej temat) - edytuję post.

Do rzeczy.
Moim zdaniem jednym z dwóch największych atutów Pullera jest jego wszechstronność, mnogość zastosowań.
Nazwa zabawki nie pozostawia złudzeń (ang. pull - ciągnąć) - Puller ma służyć przede wszystkim do przeciągania się z psem. Tworzywo, z którego wykonane jest ringo, ułatwia zwierzęciu mocny, pełny, stabilny chwyt, a jego kształt chroni dłonie właściciela przed przypadkowym ugryzieniem.
Kolejnym proponowanym przez producenta ćwiczeniem są skoki do trzymanego w ręce Pullera - najlepiej z wykorzystaniem dwóch zabawek, do których pies skacze naprzemiennie.
Puller z powodzeniem może też pełnić funkcję aportu. To nasza ulubiona forma zabawy - Mango uwielbia pogonie za toczącym się krążkiem. Puller ma tę przewagę nad piłką, że podczas biegu za nim trudniej o gwałtowne hamowania i zwroty, co czyni zabawę bezpieczniejszą.
To jeszcze nie wszystkie zastosowania magicznego fioletowego kółeczka - wymieniłam tylko ćwiczenia dotychczas przez nas praktykowane. Ponieważ Puller nie tonie, powinien łatwo wkraść się w łaski entuzjastów wodnych szaleństw, którzy mogą bez przeszkód zabierać go na wypady nad jezioro czy rzekę ze swoimi psami. Wersja maxi jest też przystosowana do amatorskich treningów spring pole (wiszenie).
Jak więc widzicie, użytkownicy Pullera nie mogą narzekać na monotonne, jednakowe treningi, a różnorodność zabaw pozwala zadbać o wszystkie partie mięśni czworonoga.

Drugą zaletą Pullera, która według mnie ma znaczący wpływ na jego popularność, jest unikatowy materiał - zaskakująco lekka pianka, na tyle miękka, że pies może zatopić w niej zęby, wgryźć się (co nie pozostaje bez znaczenia dla wyglądu produktu - poniżej zdjęcie przedstawiające naszego Pullera po kilku krótkich treningach), ale równocześnie bardzo wytrzymała. Za siebie się nie wypowiem, ponieważ Pullera używamy zaledwie od dwóch tygodni, a Mango nie ma niszczycielskich zapędów, ale wiem, że bardzo wielu właścicieli psów o stalowych szczękach go sobie chwali. Oczywiście dużo zależy od rozmiaru zabawki, który powinien być dopasowany do wielkości i siły psiaka. Należy też pamiętać, że Puller to nie gryzak i służy wyłącznie do zabawy z przewodnikiem - pozostawiony ze zwierzęciem sam na sam faktycznie może łatwo ulec zniszczeniu.


Materiał jest super również z innego powodu - nie stwarza niebezpieczeństwa dla psich zębów i dziąseł, nie powoduje tworzenia się ostrych zadziorów, które mogłyby ranić pysk. Po każdej zabawie w piance przybywa wgłębień (śladów po zębach), jednak nie wpływają one na komfort użytkowania, bezpieczeństwo psa czy ogólną trwałość zabawki - mogą co najwyżej razić estetów.


Prócz wyżej wymienionych, Puller posiada także inne walory: wygodnie leży w dłoni, nie nasiąka wodą, łatwo jest utrzymać go w czystości...

Zauważyłam, że producent opisując Pullera często używa określeń w stylu narzędzie szkoleniowe, urządzenie treningowe itp. Myślę, że postrzegając produkt w ten sposób, można tylko niepotrzebnie się rozczarować. Puller jest jedyny w swoim rodzaju, ale to wciąż tylko zabawka i w tej kategorii należy go oceniać. Ja absolutnie się nie zawiodłam i oficjalnie dołączam do wielotysięcznej rzeszy fanów tego fioletowego ringo.


Recenzja powstała we współpracy ze sklepem internetowym petsmile.pl.