15 grudnia

W. Bruce Cameron, „Psiego najlepszego” - recenzja

Święta zbliżają się wielkimi krokami - jeszcze tylko kilka dni! To idealny moment, żeby zacząć rozglądać się za prezentami dla najbliższych - o ile oczywiście już ich nie kupiliśmy. A skoro przy prezentach jesteśmy... W dzisiejszym poście zrecenzuję powieść, która fantastycznie sprawdzi się w roli podarunku dla psiarza (chociaż nie tylko). Panie i panowie, przed Wami Psiego najlepszego W. Bruce'a Camerona!


Wszystko zaczyna się, kiedy Josh Michaels - pochodzący z Evergreen informatyk - wbrew swej woli zostaje tymczasowym właścicielem ciężarnej suczki imieniem Lucy. Bohater wpada w panikę - nigdy wcześniej nie miał psa, a z dnia na dzień staje się opiekunem... sześciu. Szukając pomocy w schronisku, Josh poznaje Kerri. Razem przygotowują szczeniaki do świątecznego programu adopcyjnego. W międzyczasie bohater bardzo przywiązuje się do maluchów. Coraz głębszym uczuciem zaczyna też darzyć swoją nową przyjaciółkę... 
Jak potoczą się losy Josha, Kerri i psiaków? Przekonajcie się sami!


Psiego najlepszego to piękna historia psio-ludzkiej przyjaźni z romansem w tle (choć wątek ten momentami wysuwa się na pierwszy plan). Jest niesamowicie lekka i przyjemna w odbiorze. Bardzo podoba mi się styl pisania autora. Bohaterowie są szalenie sympatyczni (z kilkoma wyjątkami, oczywiście), a od czytania o Lucy i szczeniakach można nabawić się cukrzycy. Książka nastraja optymistycznie, wzrusza i emanuje ogromnym ciepłem. Idealnie oddaje atmosferę świąt Bożego Narodzenia. A że jest przewidywalna? Mało ambitna? Przesłodzona? Można - i warto - przymknąć na to oko.

W. Bruce Cameron na kartach swojej powieści niejednokrotnie zwraca uwagę na istotne kwestie związane z posiadaniem psa - np. dobór odpowiedniej karmy czy socjalizację szczeniaków - co bardzo mnie cieszy. Autor podkreśla również, jak olbrzymią odpowiedzialność niesie za sobą adopcja czworonoga. Zaznacza, że powinna być to decyzja dokładnie przemyślana, pod czym podpisuję się obiema rękami.

Podsumowując, Psiego najlepszego to przeurocza powieść w świątecznym klimacie. Zdecydowanie przypadła mi do gustu - wręcz przerosła moje oczekiwania.


Na zakończenie przytoczę fragment, który chyba najbardziej zapadł mi w pamięci (uwaga, cytat zawiera minispojler).
To było właśnie to, to było coś, czego mógł się trzymać: szczęście, jakiego doznawał w otoczeniu swojej psiej rodziny. Amanda nawiedzała go jak duch, zaprzepaścił wszystkie szanse na związek z Kerri, ale gdy przyglądał się swoim psom, nagle wszystko było w porządku.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Kobiecym.


1 komentarz:

  1. A wczoraj spoglądałam na tą książkę w księgarni i zastanawiałam się, czy warto przeczytać :).
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń