10 listopada

Pierwszy pies - najlepszy nauczyciel


Doskonale pamiętam dzień, w którym odebraliśmy Mango z hodowli. Miałam 13 lat. Byłam podekscytowana, a zarazem przekonana, że wzorowo poradzę sobie z opieką nad szczeniakiem i wychowam go na cudownego psa. W końcu decyzję o wyborze rasy podjęłam bardzo świadomie, maksymalnie dopasowywując ją do swojego trybu życia, możliwości oraz doświadczenia. Dodatkowo od kilku lat namiętnie zaczytywałam się w książkach i czasopismach o tematyce kynologicznej. Wiedziałam wszystko, co niezbędne, a przynajmniej tak mi się wówczas wydawało. Cóż więc mogło pójść nie po mojej myśli?
Uśmiecham się, pisząc te słowa, bowiem życie bardzo szybko udowodniło mi, że choć potrafię nauczyć szczeniaka siadania czy kładzenia się na komendę i posiadam najważniejsze informacje z zakresu pielęgnacji, żywienia oraz aktywności fizycznej, tak naprawdę brak mi podstawowej wiedzy i umiejętności. Mango bezlitośnie pozbawił mnie złudzeń odnośnie wychowania czworonoga. Bywał naprawdę nieznośny i nieźle dał mi się w kość. Naszą największą bolączkę stanowiły ucieczki. Na szczęście udało nam się uporać z tym problemem, jednak za różowo być nie mogło - po jakimś czasie znać o sobie dały braki socjalizacyjne. Dodatkowo okazało się, że sport, na którym tak bardzo mi zależało - dogfrisbee - jest praktycznie poza naszym zasięgiem - niestety Mango kompletnie nie podzielał mojego entuzjazmu, kategorycznie odmawiając zabawy dyskami. A to i tak pikuś w porównaniu z wcześniej już wspomnianymi problemami spowodowanymi brakiem odpowiedniej socjalizacji w szczenięctwie.
Wielokrotnie załamywałam ręce, przeklinając dzień, w którym zdecydowaliśmy się na kupno Mango. Wylałam niezliczoną ilość łez z powodu tego małego urwisa. Czułam się straszliwie bezsilna.
Aktualnie, z perspektywy czasu, jestem niesamowicie dumna z naszych postępów - a poczyniliśmy ich sporo, na różnych płaszczyznach - i uważam, że lepszego pierwszego psa niż Mango nie mogłam sobie wymarzyć. Rudy nauczył mnie naprawdę dużo. Dzięki niemu wiem, na co w przyszłości, przy kolejnym czworonogu, zwrócić szczególną uwagę, położyć największy nacisk i jakich błędów się wystrzegać. Whippet pomógł mi poszerzyć szkoleniowe horyzonty i zdobyć masę wiedzy praktycznej. Bardzo to doceniam.

Początki życia z psem pod jednym dachem - nie ważne, kupionym czy z adopcji - zawsze stanowią wyzwanie, mniejsze bądź większe. W końcu musimy odnaleźć się w zupełnie nowej dla siebie roli właściciela tego zwierzęcia. Nic dziwnego, że popełniamy mnóstwo błędów. Oczywiście wiedza teoretyczna jest nie tyle niezwykle istotna, ile wręcz niezbędna, jednak nigdy nie będzie w stanie zastąpić lat praktyki, których wtedy jeszcze nie posiadamy. Pierwszy pies z automatu staje się naszym królikiem doświadczalnym - to na nim testujemy różne metody szkoleniowe i wychowawcze czy techniki żywienia. Niestety błędy popełnione przez początkujących psiarzy często niosą za sobą nieprzyjemne konsekwencje - i tak rodzą się problemy. Może to tylko moje spostrzeżenie, ale spory odsetek psów problemowych stanowią właśnie pierwsze czworonogi swoich właścicieli. Cóż, jednak doświadczenie dużo daje. Oj, dużo.


Praca z psem problemowym uczy cierpliwości oraz umiejętności dostrzegania nawet minimalnych postępów i cieszenia się nimi, a także daje ogromną satysfakcję, której nie da się porównać z niczym innym. Równocześnie zazwyczaj wiąże się z wieloma wyrzeczeniami i jest trudnym, często bolesnym doświadczeniem. Ja jednak nie żałuję, że trafił mi się czworonóg taki, a nie inny - bardziej zrównoważony, łatwiejszy, lepszy.
Wśród psiarzy funkcjonuje popularne powiedzenie głoszące, że dostajemy takiego psa, jakiego potrzebujemy, a nie takiego, jakiego chcemy mieć. I coś w tym zdecydowanie jest.

Naprawdę warto spojrzeć na swojego pierwszego psa jak na najlepszego nauczyciela, nie źródło problemów, nawet jeśli takowe sprawia. Prawdopodobnie zawdzięczacie mu więcej, niż Wam się wydaje.

6 komentarzy:

  1. Ciekawy post i taki prawdziwy ;) Tak naprawdę każdy uczy się na własnych błędach i chcąc nie chcąc pierwszy pies zawsze będzie tkz."królikiem doświadczalnym" jak to źle brzmi,ale taka jest prawda.Chociaż nie jest powiedziane,że człowiek mając drugiego,trzeciego czy nawet już czwartego psa z kolei nie będzie popełniał błędów,bo każdy pies jest inny i każdy ma różne problemy.
    Pozdrawiamy z Ironkiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, nie zamierzam generalizować. Chodziło mi o to, że zazwyczaj przy kolejnym czworonogu jest nieco łatwiej, bo mamy już jakieś doświadczenie, jednak wiadomo - wszystko zależy od konkretnego psa.

      Usuń
  2. Zgadzam się ze wszystkim, tytuł mówi to co najważniejsze. Pierwszy i do tego problemowy pies-to jest to. Jeśli na początku drogi dostaniemy wyzwania, będziemy zmuszeni uczyć się więcej i próbować nowych rozwiązań na tego niesfornego urwisa. Tak sobie myślę, gdybym na początku trafiła na psa który wymaga jedynie mojej uwagi i spacerów, później chcąc być w tym świecie zderzyłabym się z rzeczywistością. I jest trochę takich osób, które dopiero za którymś razem trafiły na zupełnie odmienny i ciężki przypadek i nagle okazało się, że trzeba zmienić swoje podejście. Fajnie byś uświadomionym wcześniej :). Chociaż oczywiście każdy kolejny pies może przynieść nowy problem, to jednak nie będzie ta sama skala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz. Cieszę się, że się ze mną zgadzasz.

      Usuń
  3. Jak czytałam początek posta to czułam się tak jakby ktoś mnie opisywał. Z tą różnicą, że ja miałam 12 lat gdy w domu pojawił się biszkoptowy smrodek. Też byłam w przekonaniu, że sobie poradzę, że moja wiedza jest na tyle ogromna, że sobie dam radę sama. Poradzić sobie poradziłam, ale nie wychodziło to tak jak chciałam dodatkowo pojawiały się nowe problemy.teraz już nieco dojrzalsza z większą wiedzą udało mi się kilka tych błędów młodości wyeliminować. Nauczyłam się za to jednego. Pierwszy pies jest szczurem doświadczalnym to dlatego łączy nas taka więź. Ostatnio oboje się zrobiliśmy mega tulaśni i uwielbiamy tak po prostu się poprzytulać. To w tym wszystkim jest najfajniejsze, że jest taką moją bryłką szczęścia :))
    Pozdrawiamy! nasz blog

    OdpowiedzUsuń
  4. W moim przypadku dopiero drugi jest większym nauczycielem. Pochodzi z adopcji, przechodziliśmy przez wszystkie możliwe problemy. Część z nich niestety została z nami ale i tak jest super :) Ale adopcja była świadoma, ja miałam swoje lata, byłam mądrzejsza i przy okazji adopcji poznałam mnóstwo mądrych fajnych ludzi, którzy wprowadzili mnie w sport :) Pierwsza moja kochana suczka niestety musiała znosić wszystkie moje głupie wymysły :( Nikt mi nie powiedział czego z psem nie robić, czym warto karmić, jakie zabawki dawać i jak dbać o stawy...

    OdpowiedzUsuń